Warsztaty kuchenne „Panettone” FOODidea. Fot. Agnieszka Gac-Zuppinger

Czasy mamy niespokojne, nerwowe. Skoro nie możemy uniknąć stresu, powinniśmy zadbać przynajmniej o to, by się odżywiać zdrowo, ze smakiem, mieć z jedzenia frajdę. Świetnym przykładem do naśladowania są lokalne stowarzyszenia szwajcarskie, promujące tradycyjną kuchnię lokalną.

W reakcji na zalew barów fast food w 1986 r. we Włoszech narodziła się – wymyślona przez krytyka kulinarnego Carlo Petriniego – idea i organizacja Slow Food, skupiająca ludzi, pragnących chronić tradycyjne kuchnie różnych regionów świata i związanych z nimi upraw rolnych, nasion i zwierząt hodowlanych, a nawet metod zarządzania gospodarstwami rolnymi, jakie rozwinęły się w tych regionach przez wieki. Ruch Slow Food ma też aspekt ekologiczny, ponieważ jego celem jest między innymi produkcja wysokiej jakości żywności, z szacunkiem i zrozumieniem dla otaczającej nas przyrody.

Powoli, smacznie, lokalnie

Warsztaty kulinarne „Panettone”  FOODidea. Fot. Agnieszka Gac-Zuppinger

Po pewnym czasie organizacja Slow Food rozprzestrzeniła się w niemal całej Europie Zachodniej, lokalne oddziały powstały także na innych kontynentach, ruch odniósł wielki sukces. Liczne grupy lokalne ruchu Slow Food powstały między innymi w Szwajcarii, gdzie ludzie mają czas, pieniądze i dużo chęci, by hobbystycznie zajmować się i cieszyć dobrą kuchnią. Niestety to, co pierwotnie było tylko szlachetną ideą, zaczęło nabierać coraz bardziej komercyjnego charakteru. Działania stowarzyszeń Slow Food nabrały wielkiego rozmachu. W wielu miejscach potencjalne zyski stały się ważniejsze od samej idei.

Powoli, smacznie, lokalnie

Poszukiwanie trufli w lasach Neuchâtel pod czujnym okiem Eddiego Macuglia i jego psa Chanel, warsztaty zorganizowane przez FOODidea. Fot. Philippe Zuppinger

powoli, smacznie, lokalnie

Linguine  w sosie śmietanowo-truflowym, warsztaty kulinarne  FOODidea. Fot. Philippe Zuppinger

Ten rozmach, komercjalizacja, a czasami nawet próby upolityczniania, apolitycznego z założenia ruchu, skłoniły niektórych dotychczasowych członków organizacji Slow Food w Szwajcarii do zakładania własnych, niezależnych i przede wszystkim lokalnych stowarzyszeń kulturalno-kulinarnych. W 2015 r. piątka dawnych członków szwajcarskiej grupy Slow Food Neuchâtel-Jura, założyło własne stowarzyszenie FOODidea culture gourmande. Osoby te łączy zamiłowanie do dobrego, zdrowego jedzenia i przekonanie, że wyszukane jedzenie wcale nie musi być bardzo drogie. W grupie tej nikt nie ma wykształcenia stricte kulinarnego – jedna osoba skończyła szkołę hotelarską, pozostałe to właściciel firmy informatycznej, archeolog, architekt wnętrz i fotograf. Celem działającego w okolicy Neuchâtel stowarzyszenia jest poznawanie i promowanie niezwykłych, lokalnych produktów oraz spotkania z ich wytwórcami. Ponieważ ludzie ci najczęściej zajmują się produkcją wyjątkowej żywności od wielu pokoleń i robią to z wielką pasją, dążąc do perfekcji, potrafią na ten temat także wspaniale opowiadać. Jedną z głównych zasad stowarzyszenia jest korzystanie z produktów lokalnych i sezonowych, są one bowiem tańsze i zdrowsze, a ponadto jest to sposób na wspieranie lokalnych producentów.

Zorganizowana przez FOODidea culture gourmande degustacja absyntu Larusee. Fot. Agnieszka Gac-Zuppinger

Zorganizowana przez FOODidea degustacja absyntu Larusee. Fot. Agnieszka Gac-Zuppinger

powoli, smacznie, lokalnie

Warsztaty kulinarne  „Panettone” FOODidea. Fot. Agnieszka Gac-Zuppinger

Jak dotąd stowarzyszenie FOODidea culture gourmande zorganizowało kilka wydarzeń. Jego członkowie i sympatycy spotkali się z ekspertem od poszukiwania trufli, od którego dowiedzieli się, jak się ich szuka z pomocą specjalnie wyszkolonego psa, a następnie poznali techniki ich obróbki. W ramach warsztatów, których celem jest poznawanie nowych smaków, degustowali szwajcarski absynt Larusée. Poznawali japońskie techniki oprawiania ryb. Uczyli się także, jak zgodnie z tradycyjnym przepisem piecze się słynną włoską babę panettone.

A po co o tym wszystkim piszę?

Nie jest prawdą, że dobrą, zdrową kuchnią można cieszyć się tylko w bogatych krajach Zachodu. Najważniejszy w gotowaniu jest bowiem genialny, wypróbowany przepis i dobre produkty wyjściowe. Założenie, że należy korzystać z lokalnych, sezonowych produktów sprawia, że nawet wyszukane jedzenie wcale nie musi być przesadnie drogie. Nie chodzi bowiem o to, by z Polski wybierać się na poszukiwanie trufli do Włoch. Chodzi o poznawanie lokalnych, rodzimych potraw i produktów spożywczych. Warto dowiedzieć się od mistrzów, jak robi się najlepsze ogórki kiszone, wyborne pierogi, bigos czy jak piecze się sękacz. Także w Polsce powoli zaczynają przebijać się lokalni wytwórcy wyjątkowych produktów, którymi można się pochwalić nawet przed gośćmi z zagranicy. Mamy niepowtarzalne wyroby, jak oscypek, śliwowica, wędzone ryby itp., itd. – nie jestem ekspertem nie będę ciągnął dalej tego wątku. Mamy już wielką grupę ludzi, którzy z wielkim powodzeniem samodzielnie wędzą wędliny, ryby. Niektóre polskie tradycje i przepisy wystarczy tylko przypomnieć.