Poduszki marki looli. Fot. projektbazar.pl
Nie wystarczy byle jaki pomysł i kawałek materiału. Bo rękodzieło to nie zwykłe przedmioty wykonywane anonimowo na masową skalę. To starannie dopracowane prawdziwe cudeńka, robione z pasją, sercem i zaangażowaniem. Zwłaszcza te dla najmłodszych.
Miłośników handmade’u przybywa z roku na rok. Prawdziwi entuzjaści potrafią godzinami przeczesywać Internet w poszukiwaniu oryginalnej sukienki czy jedynej w swoim rodzaju biżuterii. Sporą część tej grupy stanowią młodzi rodzice, którym oferta centrów handlowych przestała wystarczać. – Jesteśmy coraz bardziej świadomymi rodzicami – przyznaje Marzena, mama czteroletniego Franka. – Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że to my przede wszystkim kształtujemy nasze dzieci i wyrabiamy w nich dobre nawyki. Chcemy, żeby nie tylko zdrowo jadły, bez całej tej chemii, która nas niszczy, ale też, żeby otaczały się rzeczami dobrej jakości, estetycznymi, zrobionymi z materiałów trwałych, przyjaznych środowisku i przede wszystkim bezpiecznych.
Ci, którzy kupują swoim pociechom rzeczy handmade, o te aspekty na pewno nie muszą się martwić. Robione ręcznie ubrania, zabawki czy akcesoria dla najmłodszych powstają z materiałów starannie dobranych, zwykle pochodzenia naturalnego, m.in. bawełny, lnu, drewna. I absolutnie nie ma tu mowy o przypadkowych wyborach. Potwierdza to Agnieszka Skibicka z firmy Ajku, która szyje dla maluchów m.in. pościel: – Najważniejsza dla nas jest jakość materiałów, selekcjonujemy je. Głównym warunkiem jest to, by były bezpieczne dla dzieci. Według rodziców produkty handmade są zdecydowanie trwalsze – nie zdarza się, by po praniu straciły kolor lub fason. Dzięki temu na przykład z ubranek z powodzeniem może kolejno korzystać rodzeństwo czy dzieci przyjaciół. Tak właśnie jest w domu Ani Jaroch-Okapiec, mamy dwóch uroczych dziewczynek, Ady i Natalki: – Niektóre służą nam nawet latami, np. sukienki stają się tunikami, a potem bluzkami.
Ale dobra jakość produktu to nie tylko odpowiedni materiał. To także przemyślany, oryginalny projekt, idealnie dopracowane szczegóły i solidne, często wielogodzinne wykonanie – czasem nawet prucie i zaczynanie całej „zabawy” od początku. Nie ma tu miejsca na pośpiech, byle jakie przeszycia, naprędce dobrane ozdoby. To zarówno proces twórczy, jak i żmudna rzemieślnicza praca. – Wszystkie elementy muszą idealnie do siebie pasować – opowiada Magda Ulman-Soczko, która wolny czas poświęca na ręczne szycie filcowych torebek oraz robienie biżuterii, także dla tych najmłodszych. – Najpierw przez kilka dni „chodzą za mną” myśli z planami, projektami. Później staram się połączyć je w całość i wyobrazić sobie, jak dana rzecz mogłaby wyglądać. Pojawia się szkic, potem wykrój, łączenie elementów, wykańczanie, ozdabianie. Jeśli torebka wyjdzie na przykład krzywa, trzeba szyć od nowa!
Oczywiście nic by się nie udało bez prawdziwej pasji. Głośno mówią o niej sami twórcy, zaznaczając, że do handmade’u potrzebne są nie tylko umiejętności i głowa pełna pomysłów, ale też miłość do tego, co się robi, i zaangażowanie – czasem nawet kosztem nieprzespanych nocy. Jak podkreśla Agnieszka Skibicka z Ajku, rękodzieło to rzeczy z duszą – do każdego projektu artystka dodaje cząstkę siebie, z każdym się identyfikuje. Przedmioty, które wychodzą spod jej ręki, są dla niej wyjątkowe, dlatego stara się, by także jej mali klienci tak je odbierali. O ogromnej pasji i satysfakcji wspomina także Angelika Macheta-Krępa, właścicielka firmy looli, której znakiem rozpoznawczym jest Pan Łosiek. Doskonale udaje jej się łączyć prowadzenie firmy z wychowywaniem dzieci. – Looli jest moją pasją i daje mi ogromną przyjemność, mimo że wymaga ode mnie wiele wysiłku organizacyjnego. (…) Jestem przede wszystkim mamą, i ta rola w moim życiu jest obecnie najważniejsza. Jednak zawsze była we mnie potrzeba robienia czegoś twórczego, co dawałoby mi satysfakcję.
Już od jakiegoś czasu rzeczy robione ręcznie nie kojarzą się wyłącznie ze sztuką ludową i lokalnymi kiermaszami. Polski handmade to prężnie działająca grupa artystów projektantów, którzy oddają w nasze ręce produkty naprawdę wysokiej jakości. W Internecie wciąż powstają miejsca, za pośrednictwem których rękodzieło możemy nie tylko obejrzeć, lecz także kupić – szybko, wygodnie i bez tłumów. Jednym z nich jest Projekt Bazar (projektbazar.pl), wymyślony przez Kasię Chmielecką, mamę Ali i Ignasia, miłośniczkę rzeczy nietuzinkowych i dobrych jakościowo. Ponieważ w sieci brakowało jej miejsca z rzeczami handmade tylko dla najmłodszych, postanowiła stworzyć je sama. – Przed nami bardzo dużo pracy. Przygotowujemy się do targów, wdrażamy nowe funkcjonalności i każdego dnia uczymy się relacji projektant/konsument. Chcemy, by nasz butik był kojarzony z produktami tworzonymi z sercem, dobrymi jakościowo, oryginalnymi i estetycznymi. Projektanci, którzy z nami współpracują, są bardzo rzetelnie dobierani, nie ma tu przypadkowych osób. Każdy z nich wnosi coś nowego – nie tylko swoje rękodzieło, lecz także wiedzę, doświadczenie, serce i ogromną pasję. Żeby klienci mogli projektantów lepiej poznać, stworzono „Kwestionariusz projektanta” (artystów poproszono o dokończenie kilku zdań) oraz wymyślono akcję „Tydzień z…”, promującą w danym tygodniu wybranego twórcę, z możliwością nabycia jego produktów w bardzo atrakcyjnej cenie. Na Projekt Bazar można nie tylko kupić ubrania, zabawki, dodatki i akcesoria dla najmłodszych, lecz także na przykład zamówić profesjonalną, artystyczną sesję zdjęciową w bajkowej scenerii. – Organizujemy również konkursy dla dzieci – dodaje Kasia Chmielecka – a niebawem ruszamy z atrakcyjnymi warsztatami. Jest więc w czym wybierać!